Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościNawet partyjnym towarzyszom mówiła prosto w oczy, co myśli

Nawet partyjnym towarzyszom mówiła prosto w oczy, co myśli

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Nawet partyjnym towarzyszom mówiła prosto w oczy, co myśli
Konińskie Wspomnienia

W piątek opublikowałem zdjęcie skrzyżowania ulic Poznańskiej z Bydgoską i Dworcową oraz Warszawską. Fotografia została wykonana 1 maja 1966 roku i ukazuje uczestników pochodu, a na jej pierwszym planie widać Halinę Owsianą, osobę niezwykle ciepło wspominaną przez pierwszych mieszkańców Domu Młodego Górnika, którzy między sobą nazywali ją „mamą”.

Z kroniki, którą pani Halina prowadziła przez dużą część swojego życia (udostępniła mi ją jej córka Maria Kucharska), dowiedziałem się, że urodziła się w 1919 roku w Poznaniu. Kiedy wybuchła wojna, „poszłam na front jako siostra sanitarna”, zapisała w diariuszu. Z frontu trafiła do obozu jenieckiego a potem na roboty przymusowe. Kiedy 26-latka wróciła do domu, nie zastała w nim już nikogo z bliskich. Matka zginęła na miejscu, a ojciec, jedyna siostra i siostrzeniec zostali zamordowani na Majdanku.

Pod dyktando Partii

Jak wielu ludzi w tym trudnym czasie Halina Owsiana uwierzyła, że tylko nowy ustrój jest w stanie zapobiec powtórzeniu się wojennego koszmaru. I musiała wierzyć w to żarliwie, skoro kilkadziesiąt lat później, bo już w latach siedemdziesiątych nadal pisała z widoczną dumą, że „pracowała pod dyktando Partii”, w której szeregi zaraz po wojnie wstąpiła. Ponieważ w powojennym Poznaniu trudno było o mieszkanie, razem z mężem wyjechała na tak zwane wówczas Ziemie Odzyskane, czyli do zachodniej Polski. Pracowała początkowo w Urzędzie Likwidacyjnym we Wrocławiu, a od 1947 roku w Zjednoczeniu Węgla Brunatnego w Żarach. Dwa lata później przeniesiono ją służbowo do Kopalni Węgla Brunatnego w Koninie, gdzie spędziła resztę życia.

Zamieszkała wtedy w jednym z domków fińskich na Glince, których 42 sztuki postawiono w 1949 roku dla pracowników kopalni na terenie dawnego warzywniaka w folwarku Mojżesza Kapłana.

– To była bardzo dobra kobieta – wspominała przed laty sąsiadkę z domu obok Aniela Bobrowska, która przy ulicy Pionierów mieszkała ponad siedemdziesiąt lat. – Kiedy urodziłam córkę, codziennie przychodziła dawać mi zastrzyki i nie przyjęła ode mnie żadnych pieniędzy.

Odważna towarzyszka

Halina Owsiana była zaangażowaną orędowniczką nowego ustroju: przewodziła organizacji partyjnej, była dowódcą żeńskiej drużyny Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej i werbowała członków Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Ale na tym jej aktywność i energia się nie kończyły. Założyła też Ligę Kobiet, koło Polskiego Czerwonego Krzyża i drużynę sanitarną, której była komendantką.

Była ideową komunistką czy tylko koniunkturalistką? Ideę społecznej sprawiedliwości realizowała dla ludzi czy może wbrew nim? Odpowiedź na te pytania daje po części wspomnienie Mieczysława Przysuchy, który w połowie lat pięćdziesiątych musiał tłumaczyć się z anonimu, napisanego do dyrekcji przez pewnego bardzo podejrzliwego towarzysza, uważającego, że „Przysucha niepotrzebnie zajmuje się jakąś tam odkrywką”, zamiast pilnować wydobycia z szybów. A był to czas, kiedy zasoby odkrywki Morzysław już się skończyły, a Niesłusz jeszcze nie ruszył, toteż ratowano się wydobyciem węgla z szybów odwadniających. Nie było to możliwe bez stałego odwodnienia, do którego niezbędne były pompy. Wprawdzie ówczesny dyrektor Stanisław Hwałek ze zrozumieniem przyjął tłumaczenia Mieczysława Przysuchy, że pomp brakuje, więc nie sposób na każdy szyb dać po dwie, ale brygadzista nie odpuszczał i poruszył temat na zebraniu partyjnym.

– Pani Halina Owsiana jedyna miała odwagę stanąć w mojej i nie tylko zresztą mojej obronie, bo zaatakowani zostali wszyscy młodzi technicy, którzy przyszli w tym czasie na odkrywkę prosto po szkole – wspominał Mieczysław Przysucha. - Ta kobieta miała charakter.

To krótkie wspomnienie warto uzupełnić o fakt, że ów brygadzista był repatriantem z Francji, gdzie wcześniej pracował w podziemnej kopalni węgla kamiennego i wydobycia węgla z szybu było dla niego jak najbardziej naturalne, natomiast zupełnie nie rozumiał technologii kopalni odkrywkowej.

Gwałtu, co się dzieje?!

O tym, że Halinę Owsianą wręcz rozpierała energia, najlepiej świadczą kolejne przedsięwzięcia, w które bez reszty się angażowała. Amatorski teatr powstały w kopalni przy jej udziale występował nie tylko przed konińskimi górnikami, ale i odnosił sukcesy na ogólnopolskich konfrontacjach amatorskich zespołów teatralnych. Ze zdjęć znajdujących się w kronice Haliny Owsianej wynika, że wystawiali między innymi sztukę Aleksandra Fredry „Gwałtu, co się dzieje!” (na fot. 1 pierwsza z lewej stoi Halina Owsiana), a po strojach aktorów widać, że nad inscenizacją pracowano bardzo starannie.

Kronika Haliny Owsianej urywa się nagle w roku 1955, kiedy została kierowniczką Domu Młodego Górnika, a kolejne zapiski pojawiają się dopiero w roku 1962, kiedy przestała pełnić tę funkcję. To pokazuje jak dalece pochłonęła ją organizacja górniczego hotelu i matkowanie jego mieszkańcom.

Po pracy sklepy bywały już puste

A trzeba pamiętać, że Dom Młodego Górnika stał wtedy na środku wielkiego placu budowy, jakim był w połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku nowy Konin. Mieszkańcy kopalnianego hotelu zaopatrywali się w żywność w sklepie na rogu ulicy Dworcowej i Kolejowej lub w bufecie na dworcu kolejowym. A w ówczesnych realiach nieustannego niedoboru wszystkiego, kiedy mieszkańcy Domu Górnika wracali z pracy, często w sklepie nie było już co kupować.

strona 1 z 2
strona 1/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole